Tężnia na Placu Hutników w Chorzowie ma przypominać o historii miasta, które w 19. wieku było uzdrowiskiem. Inwestycja miała być gotowa do końca września ubiegłego roku, ale prace znacznie się opóźniły. Władze miasta już w październiku zapewniały, że w związku z tym wykonawca poniesie karę umowną. W informacjach przekazywanych do mediów wskazywano, że to 9 300 złotych za każdy dzień opóźnienia. Taka kwota kwota została podana także w odpowiedzi na interpelację radnego Wojciech Ahnerta z Prawa i Sprawiedliwości.
- Informujemy, że termin umowny zakończenia prac budowlanych minął w dniu 30.09.2019. Od tego dnia naliczane są kary umowne w wysokości 9 300 zł za jeden dzień opóźnienia – tłumaczył Marcin Michalik, zastępca prezydenta Chorzowa.
Miasto nie wiedziało jakie kary są zapisane w umowie?
W umowie zawartej pomiędzy miastem a firmą Rudeks, którą przedstawił nam Krzysztof Łazarz, nie ma jednak mowy o takiej karze. Jest tam jedynie zapis mówiący o tym, że kara za przekroczenie terminu robót budowlanych wynosi 0,2% wartości tych robót. To oznacza, że kara za opóźnienie może wynieść tylko 9 300 zł i... ani grosza więcej.
- Miasto było przekonane, że w umowie jest zapisana kara za każdy dzień opóźnienia. Tak zresztą jest w każdej innej umowie. Tutaj takiego zapisu nie ma, więc naliczanie takiej kary jest po prostu bezprawne – podkreśla Krzysztof Łazarz z firmy Rudeks.
Spór między miastem a wykonawcą tężni może zakończyć się w sądzie
Miasto w informacji przekazanej do mediów nadal jednak twierdzi, że z wynagrodzenia wykonawcy potrąci kwotę ponad 500 tys. złotych, co – zdaniem urzędników – wynika z niedotrzymania warunków umowy. Nie wiadomo jednak jakich warunków i na jakiej podstawie miasto chce potrącić taką kwotę, bo tego już w swoim komunikacie nie tłumaczy. Nie chodzi już chyba o karę, którą miasto chce naliczać za każdy dzień opóźnienie, bo wtedy byłoby to już grubo ponad milion złotych. Krzysztof Łazarz zapowiada, że jeżeli firma Rudeks nie otrzyma zgodnego z umową wynagrodzenia, to swoich praw będzie dochodzić na drodze sądowej.
Tężnię można było oddać w terminie, ale to byłaby strata dla miasta
Najważniejszą i najdroższą częścią tężni są krzaki tarniny. Te przygotowane dla chorzowskiej inwestycji zostały zebrane w lutym ubiegłego roku, ale w ciągu gorącego lata całkowicie wyschły. Krzysztof Łazarz twierdzi, że jego firma mogła ukończyć tężnię w terminie, ale wytrzymałby ona jedynie trzyletni okres gwarancji. Później sucha tarnina zaczęłaby pękać i wypadać.
- Zaproponowaliśmy miastu, żeby przesunąć termin oddania budowy na koniec grudnia i wykorzystać krzaki tarniny z nowego sezonu, pozyskane dopiero w listopadzie. Miasto jednak nie zgodziło się na wydłużenie terminu, ale mimo wszystko czekaliśmy na nowe krzaki, bo jako fachowcy, nie mogliśmy się zgodzić na wykorzystanie suchych krzaków – tłumaczy Krzysztof Łazarz.
Krzysztof Łazarz dodaje, że próbował na ten temat rozmawiać z prezydentem Kotalą i wytłumaczyć powodu opóźnienia w budowie, ale odbijał się od drzwi sekretariatu.
Koszt całej inwestycji to ponad pięć milionów złotych, w tym jest także trzyletni okres gwarancji. Pozostaje jednak pytanie o sens budowy tężni tuż obok jednej z najbardziej ruchliwych ulic aglomeracji. W tym miejscu jej potencjalne zdrowotne właściwości są bardzo wątpliwe.