Clearex Chorzów w tym sezonie jest chimerycznym zespołem. JZ jednej strony jest za mocny na pałętanie się w środkowej strefie tabeli, ale z drugiej za słaby, aby bić się o mistrzostwo Polski. Z tego powodu w klubie podjęto decyzję o zmianie trenera. Zamiast nowej twarzy, zdecydowano się na powrót doskonale znanego szkoleniowca.
Do Clearexu wrócił Mirosław Miozga, który w sierpniu odszedł po trzech latach pracy w chorzowskim klubie. Od razu rzucono go na głęboką wodę, bo w krótkim czasie musiał przygotować drużynę do ligowego klasyka, czyli meczu z Rekordem Bielsko-Biała. Rywal w tym sezonie szedł jak burza i do tej pory wygrał wszystkie spotkania.
Mało kto się spodziewał, że chorzowianie będą w stanie sprawić niespodziankę. Parkiet jednak pokazał, że pięciokrotnego mistrza Polski nigdy nie można lekceważyć. Clearex wygrał 6:4, ale niemal do samego końca każde rozstrzygnięcie było możliwe.
Klub z Chorzowa szybko wyszedł na dwubramkowe prowadzenie po golach Przemysława Dewuckiego i Sebastiana Leszczaka. Bielszczanie jednak się nie podłamali i w dwunastej minucie było 2:2. To z kolei podrażniło gospodarzy, którzy na przerwę schodzili z wynikiem 5:2! W ciągu sześciu ostatnich minut pierwszej połowy bramkarza Rekordu pokonali Szymon Łuszczek, Adam Wędzony i Dewucki.
Już wcześniej chorzowianie przekonali się, że mistrz Polski tak łatwo się nie poddaje. Znowu goście złapali kontakt, bo w 26. minucie Clearex prowadził już tylko 5:4. Jakby tego było mało, na pięć minut przed końcem czerwoną kartkę zobaczył Łuszczek, a to oznaczało grę w osłabieniu przez dwie minuty.
- W końcówce pomogły nam te dwie minuty, w których wybroniliśmy się trzech przeciwko czterem rywalom. Uwierzyliśmy znowu, że można. To zawsze daje powera, bo przecież 90 procent takich sytuacji kończy się bramką dla przeciwnika. I wierzyliśmy do końca. Świetną robotę w bramce wykonał Rafał Krzyśka. Potwierdził, że będąc w formie, jest jednym z lepszych bramkarzy w Polsce - mówił po meczu trener Miozga.
Chorzowianie nie tylko przetrwali ataki Rekordu, ale jeszcze go skarcili. Clearex wykorzystał fakt, że goście zamienili bramkarza na zawodnika z pola i w ostatniej minucie do pustej bramki trafił Wędzony.
Zwycięstwo z niepokonanym mistrzem kraju może być motorem napędowym na najbliższe tygodnie. Clearex jednak ma wiele strat do odrobienia. W tej chwili awansował na czwarte miejsce, ale już do trzeciego ma dziewięć punktów straty. W środę 25 listopada podopieczni Miozgi nie mogą się potknąć, bo grają z dziesiątym w tabeli Reiterem Toruń.
fot. Facebook