Chorzowski chłopak Edek Sopora interesował się samolotami od dziecka. Z początku wycinał wraz z bratem Wojtkiem obrazki z samolotami z opakowań czekolady. Jednak stopniowo zbieractwo przerodziło się w modelarstwo. Czternastoletni Edek zbudował pierwsze modele latające z silnikiem na sprężone powietrze w 1917 roku. Dwa lata później wyjechał do Zwickau w Saksonii i przez cztery lata studiował na wydziale lotniczym tamtejszej Wyższej Szkoły Inżynierskiej (Ingenieurschule).
Mniej wiadomo o wykształceniu Wojtka, ale w 1923 roku obydwaj bracia zabierają się z rozmachem do rzeczy. Wyposażają warsztat na Górze Redena w niezbędne sprzęty i uruchamiają przedsiębiorstwo pod nazwą Pierwsza Śląska Fabryka Samolotów. Niewykluczone, że wybierając tak ambitną nazwę, wzorowali się na nieodległym chrzanowskim Fabloku, czyli Pierwszej Fabryce Lokomotyw w Polsce, założonej w 1919 roku.
Pierwszy samolot powstał w Chorzowie w 1923 roku
Początki były skromne. Prócz konstruktorów pracowali w fabryce dwaj rzemieślnicy i pilot oblatywacz. Projektowaniem kolejnych konstrukcji samolotów o charakterze sportowym zajmowali się sami bracia. Tak opracowali koncepcje aeroplanów Silesia S-1, Silesia S-2 i Silesia S-3. Pierwsze dwa projekty nie zeszły z desek kreślarskich, dopiero trzeci z nich został zbudowany. Dziś od pomysłu do budowy samolotu mijają lata, wtedy prace przebiegały szybko i górnopłatowiec Silesia S-3 był gotowy już w październiku 1923 roku. Loty próbne odbyły się na wojskowym placu ćwiczebnym w Panewnikach na początku listopada, gdyż bracia chcieli zdążyć przed zimą. Samolot o masie własnej 345 kg i rozpiętości skrzydeł 8,6 m potrzebował do rozbiegu i lądowania nie więcej niż 150 m równej łąki lub bitej nawierzchni, więc miejsce to wystarczało.
Po pierwszym locie pilot nazwiskiem Klosek stwierdził usterki, lecz zespół szybko je usunął i 16 listopada 1923 roku w tym samym miejscu samolot zaprezentowano komisji technicznej reprezentującej 2. Pułk Lotniczy z Krakowa. Pilot Klosek wykonał trzy kilkunastominutowe loty, nie przekraczał jednak pułapu 150 m i prędkości 100 km/h. Górnopłatowiec miał za słabe osiągi, gdyż był za ciężki w stosunku do mocy silnika, a ta wynosiła jedynie 30 KM (niewiele więcej niż w silniku fiata 126p). Bracia próbowali jeszcze usprawnić aeroplan, jednak w kolejnym roku Silesia S-3 pilotowana przez pułkownika Kaczmarka doznała poważnych uszkodzeń przy lądowaniu. Soporowie podjęli decyzję, że nie będą jej już naprawiać, tylko przystępują do opracowania i zbudowania nowej konstrukcji, wykorzystując nieuszkodzony silnik.
Konstruktor z Chorzowa został pilotem
Kolejny projekt, Silesia S-4, bracia wzorują na niemieckim samolocie sportowym Stahlwerk Mark R-III. Wytwórnia sfinalizowała budowę w maju 1925 roku, a model został oblatany już w czerwcu. Wkrótce samolot oficjalnie zaprezentowano przedstawicielom 23. Pułku Piechoty. Loty przebiegały tym razem pomyślniej i bracia otrzymali zgodę na przetransportowanie samolotu na lotnisko Muchowiec w Katowicach, gdzie kolejne loty próbne rozpoczęli piloci LOT-u K. Bocheński i J. Bargiel.
Głównym minusem konstrukcji był przeniesiony z S-3 słaby silnik firmy Haacke, co powodowało, że również Silesia S-4, mimo lepszej konstrukcji i niższej masy własnej (tylko 318 kg), nadal nie uzyskiwała dobrych osiągów. Tymczasem Edward Sopora został współorganizatorem Klubu Pilotów Województwa Śląskiego na Muchowcu, a w 1929 roku jego szefem technicznym. Pasja konstruktora przestała mu wystarczać i w 1930 roku sam rozpoczął przygodę z pilotażem. W tym samym roku, 12 grudnia, powołano Aeroklub Śląski. Powstał on z połączenia Klubu Pilotów Województwa Śląskiego oraz Lotniczej Kadry Kolejowej w Katowicach. Rok później, po przyłączeniu się do jeszcze Śląskiego Klubu Lotnictwa Żaglowego, czyli grupy szybowników – został oficjalnie zarejestrowany.
Oznaki dojrzałości konstrukcyjnej S-4 przy jednoczesnych dosyć słabych osiągach, ale przede wszystkim aktywność klubowa Edwarda Sopory doprowadziły do tego, że w 1930 roku tenże klub zamówił w Pierwszej Śląskiej Fabryce Samolotów nowy, dwumiejscowy samolot szkolno-sportowy o roboczej nazwie Silesia S-10. Soporowie rozpoczęli projektowanie dwupłatowca już rok wcześniej, co potwierdza, że zamówienie ze strony klubu nie było dla fabryki niespodzianką…
Dokumentacja nowego modelu samolotu, sporządzona tym razem we współpracy z braćmi Działowskimi z Krakowa (konstruktorami samolotów DKD) na przełomie 1930 i 1931 roku, została zatwierdzona przez Aeroklub Śląski. Samolot miał mieć 80-konny silnik firmy Siemens-Halske, czyli prawie trzykrotnie mocniejszy niż w poprzednich modelach, przy podobnej masie własnej, a jednocześnie większą rozpiętość skrzydeł (10 m) i powierzchnię nośną. I mogłoby się wydawać, że wszystko zmierza do szczęśliwego dla chorzowskich konstruktorów końca, gdyby nie samowolka pewnego młodzieńca.
Katastrofa przerwała historię chorzowskiej fabryki samolotów
Aeroklub prowadził szkolenia entuzjastów lotnictwa, brała w nich udział także młodzież. Latem 1931 roku, konkretnie 17 czerwca około godziny 18.00, świeżo wyszkolony pilot aeroklubu, zaledwie 17-letni Zygmunt Prabucki, zabrał bez uzgodnienia Silesię S-4 i rozpoczął lot sportowy. Chłopak nie miał jeszcze wystarczającego doświadczenia i stracił panowanie nad maszyną. Wypadek relacjonowała nazajutrz „Polska Zachodnia”: przy drugim zbyt ostrym wirażu stracił szybkość i uległ rozbiciu, strzaskując silnik i lewe skrzydło. Pilot ciężko ranny po przewiezieniu do szpitala miejskiego zmarł.
Katastrofa samolotu i śmierć pilota doprowadziły do wycofania się przez Aeroklub Śląski z zamówienia na samolot S-10 i w rezultacie Pierwsza Śląska Fabryka Samolotów braci Soporów w Królewskiej Hucie została zlikwidowana. Nie udało się poznać dalszych losów Wojciecha Sopory i personelu zakładu.
Natomiast Edward Sopora kontynuował karierę lotniczą. Zdobył uprawnienia instruktora lotniczego w 1933 roku, a dwa lata później został szefem technicznym Szkoły Pilotów w Aleksandrowicach koło Bielska-Białej. Był jednym z pierwszych skoczków spadochronowych w II Rzeczpospolitej, ukończywszy kurs w Legionowie w 1936 roku, latał też szybowcami. Po II wojnie światowej, którą spędził na robotach przymusowych, powrócił do Aeroklubu Śląskiego jako szef techniczny. W 1958 roku uzyskał ponownie licencję pilota sportowego. Do śmierci w 1962 roku wylatał 2186 godzin. Nie zbudował już niestety kolejnego samolotu i tak zakończyły się dzieje jedynej, jak dotąd, fabryki lotniczej w Chorzowie.
„Czas aeroplanów” to jeden z rozdziałów książki „Sekrety Chorzowa” autorstwa Wojciecha Dingesa, wydanej przez wydawnictwo Księży Młyn. Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu chorzowski.pl.
Może Cię zainteresować:
Chorzów to moje centrum wszechświata. Wojciech Dinges o swojej książce "Sekrety Chorzowa"
Może Cię zainteresować: