Wydawało się, że Pogoń Siedlce będzie dobrym przeciwnikiem, aby Ruch Chorzów wszedł w nowy sezon ze zwycięstwem. Przeciwnik z Mazowsza w poprzednich rozgrywkach miał tylko sześć punktów nad strefą spadkową. Jeżeli więc "Niebiescy" chcieli potwierdzić swoje aspiracje do I ligi, to musieli wygrać, a tym bardziej że grali na własnym stadionie.
Latem jednak u rywala doszło do rewolucji kadrowej, bo pozyskano aż trzynastu nowych zawodników. Siedlczanie nie są już tym samym zespołem, co w poprzednich rozgrywkach. Ruch przekonał się o tym na własnej skórze, choć zaczęło się bardzo obiecująco.
Chorzowianie wyszli na prowadzenie w 19. minucie. Jakub Siwek dośrodkował z prawej strony, piłka trafiła do Przemysława Szkatuły, który lewą nogą pokonał bramkarza. To dodało wiatru w żagle podopiecznym Jarosława Skrobacza, ale przewaga nie została udokumentowana kolejnym golem.
Po zmianie stron już nie oglądaliśmy widowiskowego spotkania. Czas jednak mijał, a wynik satysfakcjonował "Niebieskich". Brak drugiej bramki ostatecznie się zemścił, bo w 76. minucie goście doprowadzili do wyrównania za sprawą Wiktora Preussa.
Ruch jeszcze próbował wyrwać komplet punktów, ale nie potrafił znaleźć skutecznego sposobu na defensywę Pogoni Siedlce. Skończyło się wynikiem 1:1, który chorzowskich piłkarzy z pewnością nie zadowala. Zawodnicy szybko przekonali się, że w II lidze nie będzie już tak łatwo o zwycięstwa.
- Ten mecz pokazał nam, jak to może w tej lidze być. To będą spotkania na styku. Przeciwnik wykorzystał nasz błąd w ustawieniu i padła bramka. Uparcie dążyliśmy do celu, jakim było zwycięstwo. Kilka sytuacji jeszcze stworzyliśmy, kilka razy zakotłowało się w polu karnym. Na pewno lekko niedosyt, ale biorę na to poprawkę - mówił po meczu trener Skrobacz (za niebiescy.pl).