Maciej Poloczek: Skąd pomysł na Muzeum Hutnictwa?
Henryk Mercik: Przemysłowy Górny Śląsk zawsze stał na dwóch nogach – górnictwie i hutnictwie. O górnictwie pamiętano i jest ono przedstawione na światowym poziomie w dwóch miejscach - Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu, które cały czas się rozwija i obiekcie w Tarnowskich Górach, który znalazł się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Natomiast hutnictwo zniknęło. Zniknęły huty, elementy infrastruktury i powstała taka pamięciowa i pokoleniowa dziura.
W Chorzowie także zapomniano?
W Chorzowie pamięć o historii hutnictwa była od zawsze. Były tu przecież dwie duże huty, które – patrząc na ich historię – miały znaczenie światowe. To Huta Bismarcka (później Batory) oraz Huta Królewska (później Kościuszko). Tam były izby pamięci i to działało, dopóki nie zaczęła się tzw. restrukturyzacja. Wtedy popełniono masę różnych błędów - m.in. przestano o tę pamięć o historii hutnictwa dbać.
Stąd właśnie taka lokalizacja muzeum?
Chorzów jest miastem o przemysłowej historii. Nawet nazwa Królewska Huta wzięła się właśnie od huty. Jest to miejsce, które musi sięgnąć do korzeni i tego mi, jako chorzowianinowi, brakowało. Wiemy jaki był los Huty Kościuszko, bo taka była ostatnia nazwa zakładu. Zniknęła stalownia, zniknęły symbole Chorzowa, czyli te cztery kominy przy estakadzie. Wtedy uważano, że to słuszna droga, ale wyrwane zostało serce miasta i w jego centrum powstała dziura, której nie udawało się zagospodarować.
Jednak jakieś dziesięć lat temu miasto przejęło tereny byłej huty. Wybraliśmy się tam wtedy, żeby sprawdzić czy nie ma jakiś wartościowych rzeczy, w sensie konserwatorskim. Większość pohutniczych budynków było już wtedy bezwartościowymi ruinami. Jednak gdy dotarliśmy do hali dawnej elektrowni Huty Królewskiej stwierdziłem, że ten budynek trzeba zachować i że to idealne miejsce na Muzeum Hutnictwa. Z pewnością pamięć o hutnictwie w Chorzowie to nie była tylko moja troska. Wielu ludzi o tym myślało. Natomiast ta lokalizacja to mój pomysł i to się udało.
Trudno było do tego pomysłu przekonać władze miasta?
Na początku chyba nie wszyscy byli do tego przekonani. Jednak wielu się przekonało, gdy ta hala została po raz pierwszy obiektem zaprzyjaźnionym Industriady. Wtedy były tam tłumy odwiedzających, a wśród nich m.in. wielu byłych hutników, którzy się bardzo wzruszali odwiedzając ponownie to miejsce. To był taki moment, w którym bardzo wiele osób doszło do przekonania, że warto.
Na Muzeum Hutnictwa jest to najlepsza lokalizacja. Po pierwsze to miejsce autentyczne, gdzie działała huta. Po drugie potrzebna tam była rewitalizacja i to rewitalizacja przez kulturę i historię. Na zachodzie tak się robi od lat i to się zawsze sprawdza. W Chorzowie sprawdziło się też w przypadku Szybu Prezydent.
Powołano także zespół ds. utworzenia Muzeum Hutnictwa.
Tak i ten zespół, powołany przez prezydenta miasta, zrobił kawał dobrej roboty. Przewodziłem mu przez lata i wizja Muzeum Hutnictwa powstała właśnie podczas prac tego zespołu. Największe podziękowania należą się prof. Januszowi Szpytko z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, prezesowi Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Przemysłu Hutniczego. Do tej wspaniałej architektury, lokalizacji i ideii on dodał wiele konkretnych rzeczy. Nie wszystkie zostały co prawda zrealizowane, bo wizja prof. Szpytki była o wiele szersza. W jego koncepcji miało być to muzeum na skalę ogólnopolską i może się to kiedyś ziści.
Jaka była pana wizja tego muzeum?
Dla mnie każde muzeum powinno być autentyczne. Przede wszystkim musi być w prawdziwym miejscu – trudno sobie wyobrazić Muzeum Hutnictwa gdzieś na Amelungu czy w Parku Śląskim – oraz w autentycznym obiekcie. Z kolei podstawą całej wystawy muszą być prawdziwe eksponaty. Założyliśmy więc, że będziemy pozyskiwać zabytkowe urządzenia hutnicze i to urządzenia działające lub takie, które można naprawić. To się udało, bo wszystkie maszyny w naszym muzeum są sprawne. Ich zasada działania i praca będzie pokazana w sposób prawdziwy.
A multimedia?
Multimediów oczywiście nie da się uniknąć, bo wszędzie mamy teraz z nimi do czynienia. One bardzo pomagają, ale tak naprawdę w muzeum chcemy zobaczyć i dotknąć rzeczy prawdziwych, czyli artefaktów.
Na zestaw multimediów w naszym muzeum nie miałem dużego wpływu, ale myślę, że to będzie czytelne. Mają nam one przedstawić pewną opowieść. Jednak bez tych urządzeń, miejsca i hali żadnej opowieści by nie było. Bez tego odwiedzającym muzeum trudno byłoby sobie wyobrazić, jak to wszystko wyglądało i działało.