To był bardzo trudny rok dla Ruchu Chorzów. Kibice najpierw musieli pogodzić się ze spadkiem do trzeciej ligi, a potem nasłuchiwali niepokojących wieści z Cichej. Była bardzo realna groźba, że czternastokrotny mistrz Polski zniknie z piłkarskiej mapy kraju. Wygląda jednak na to, że jak na razie udało się ugasić pożar. W dodatku piłkarze włączyli się do walki o awans do drugiej ligi. To dobre, krzepiące informacje. Są też złe. Pisaliśmy w ubiegłym miesiącu o szokującej dla kibiców i mieszkańców decyzji prezydenta Andrzeja Kotali, który po dziesięciu latach wodzenia ludzi za nos obwieścił, że nie zbuduje stadionu dla klubu i miasta.
Pozostając w sportowej narracji jest to mistrzostwo Śląska, a może i Polski, w łamaniu obietnic wyborczych.
Nic dziwnego, że kibice domagają się ogłoszenia referendum w sprawie odwołania Kotali. Media podporządkowane prezydentowi oceniają ten pomysł jako „zemstę kiboli”. Nic bardziej mylnego. Chorzowscy kibice wykazują się wyjątkową, społeczną odpowiedzialnością, bo chcą miasto uchronić przed człowiekiem, który łamie obietnice. Chodzi zresztą nie tylko o słowa, ale także o pieniądze. Każdego roku z budżetu miasta płyną grube miliony na wsparcie miejskiego klubu. Kibice chcą prezydenta rozliczyć z efektów.
Na co poszły te pieniądze, skoro stadionu nie ma, a Ruch popadł w tarapaty finansowe, których skutkiem była degradacja do niższych lig?
Głosy o konieczności zmian w magistracie płyną zresztą nie tylko z trybun stadionu Ruchu. Obecny prezydent rozczarował wiele miejskich środowisk, a jego polityczne zaangażowanie nie służy Chorzowowi, bo jeszcze żaden samorząd nie zyskał na konfrontacji z rządem.
Zgodnie z modą na promocyjne gadżety, w 2012 roku przyjęto nowe logo i hasło: Chorzów wprawia w ruch. W oczywisty sposób to zawołanie odnosiło się do miejskiego klubu i podkreślało przywiązanie pierwszego obywatela do najważniejszej wizytówki miasta. Czy to pomagało Kotali w kolejnych, zwycięskich wyborach? Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości. Mało jest w Polsce miast, które tak mocno są związane ze swoim sztandarowym klubem. Założenie na szyję niebieskiego szalika w Chorzowie oznacza kilkanaście dodatkowych procent w wyborczych sondażach.
Roztrwonienie takiego kapitału dla prezydenta może oznaczać przegraną i to przed czasem, czyli 2023 rokiem kiedy odbędą się kolejne wybory samorządowe.
Po złamaniu najważniejszej obietnicy wyborczej i rezygnacji z planu budowy stadionu, prezydent Andrzej Kotala powinien - zgodnie ze swoją nową strategią - zmienić hasło na: miasto bez ruchu.
Wróćmy jednak do tego, co jest teraz najważniejsze. Ruch zacznie za chwilę świętować stulecie istnienia. Trudno w o bardziej szacownego jubilata. Chorzowski klub zapisał się na najważniejszych kartach w historii polskiej piłki nożnej. Jest także ważnym świadkiem trudnych dziejów naszego regionu. To nie będą zwykłe urodziny. Oficjalnie powstanie klubu datuje się na 20 kwietnia 1920 roku, ale plan zakłada, by świętowanie trwało przez cały rok. Z racji trudnej sytuacji finansowej kibice muszą się nastawić, że nie będzie wielkiej pompy. Głównym wydarzeniem 100-lecia może być mecz z Polonią Bytom, która także będzie świętować okrągłą rocznicę. Oba kluby chcą, by prestiżowe spotkanie odbyło się na Stadionie Śląskim. Na razie jednak za wcześnie na szczegóły. Wielu fanom marzy się, by do Chorzowa przyjechał uznany przeciwnik z zagranicy. Na to chyba jednak nie ma czasu ani odpowiednich funduszy. Pozostałe wydarzenia będą znacznie bardziej skromne. Ruch ma w planach, m.in. wydanie limitowanych gadżetów. Już nawet powstało oficjalne logo, które będzie towarzyszyć obchodom przez cały rok. Co jeszcze jest w planach? Organizatorzy zapowiadają wystawę historyczną, wydanie trzech książek, festyny i koncertach. Będzie także okolicznościowy znaczek, który wyprodukuje Poczta Polska. Szczegółowy harmonogram całorocznych obchodów 100-lecia zapewne zostanie przedstawiony na początku przyszłego roku.