Michał Helik jest wychowankiem Ruchu Chorzów. Przy Cichej zaczynał od drużyn młodzieżowych. Przełom nastąpił w 2013 roku, gdy w wieku 18 lat zaczął grać w Ekstraklasie. Szybko zauważono w nim duży talent, ale po dwóch latach jego dalsza gra w piłkę stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
Kontuzja kolana jest zmorą dla każdego piłkarza i tego typu urazy przekreśliły już niejedną karierę. W przypadku Helika problemem było tzw. "kolano skoczka", czyli choroba ścięgien, którą bardzo trudno wyleczyć. W wielu przypadkach takie schorzenie kwalifikuje się do zakończenia uprawiania sportu. Obrońca z Chorzowa jednak zagryzł zęby i za wszelką cenę chciał wrócić na boisko.
- Z iloma lekarzami i specjalistami miałem kontakt? Na pewno było ich ponad dwudziestu! (...) Ból uniemożliwiał mi grę. Ale okazało się, że ból jest moim sprzymierzeńcem, bo daje sygnał, że coś jest nie tak, wskazówkę, że trzeba się zacząć leczyć - mówił w "Przeglądzie Sportowym".
Helik na powrót na boisko czekał... 499 dni. Na początek zagrał w drużynie rezerw "Niebieskich". W Ekstraklasie zobaczyliśmy go później, bo po 533 dniach przerwy. W sezonie 2016/17 rozegrał łącznie 20 meczów i spotkał go kolejny dramat. Ruch zajął ostatnie miejsce i spadł do I ligi.
Młody defensor miał przed sobą dwie drogi. Kierować się sercem i pomóc Ruchowi po spadku, czy odstawić na bok sentymenty i szukać nowego klubu. Wybrał drugi scenariusz. Dołączył do Cracovii, której spędził trzy lata. We wrześniu ubiegłego roku pojawiła się oferta nie do odrzucenia. Do "Pasów" zgłosili się Anglicy, a konkretnie Barnsley FC. Drugoligowiec kupił Helika za około 600 tys. funtów.
Angielski sen wychowanka Ruchu
W Polsce mieliśmy mnóstwo piłkarzy, którzy wyjechali do klubu z The Championship i tam nie zdołali się przebić. To liga bardzo wymagająca, fizyczna i obnażająca wszelkie słabości. Helik jednak szybko przebił się do pierwszego składu. Mało tego, dziś jest jedną z największych gwiazd w swojej drużynie. A to jeszcze nie wszystko, bo... 25-latek jest jednym z najlepszych obrońców w całej lidze!
35 meczów, pięć bramek i jedna asysta. To aktualny dorobek wychowanka Ruchu w Barnsley. Do tego dochodzą trzy występy i jeden gol w Pucharze Anglii. Helik zachwyca Anglików przede wszystkim grą ofensywną, a przecież mówimy o graczu, który jest środkowym obrońcą.
Jego drużyna ostatnio gra na tyle dobrze, że stoi przed szansą na awans do Premier League. To piłkarski raj, o którym marzy mnóstwo piłkarzy na całym świecie. Jeżeli nie uda się awansować, to nie można wykluczyć, że latem któraś z drużyn z jednej z najlepszych lig na świecie postanowi kupić Polaka. Czy ktoś w ogóle zakładał taki scenariusz kilka miesięcy temu? Raczej nie, a ten sezon może być jeszcze bardziej udany dla 25-latka.
Będzie następcą Glika?
Na początku roku zmienił się bowiem selekcjoner w reprezentacji Polski. Paulo Sousa zastąpił Jerzego Brzęczka i wszyscy zawodnicy otrzymali czystą kartę. Wieści o świetnych występach Helika w Barnsley dotarły do Portugalczyka. Najpierw umieścił go w szerokiej kadrze na marcowe zgrupowanie. Potem skreślił kilka nazwisk, ale Michała oszczędził. W efekcie już trenuje on wraz z Robertem Lewandowski i spółką na zgrupowaniu.
Biało-Czerwoni w marcu rozegrają trzy mecze w ramach eliminacji MŚ 2022. Kolejno z Węgrami, Andorą i Anglią. W tej chwili pewniakami do gry na środku obrony wydają się być Jan Bednarek i Kamil Glik. Helik jednak w każdej chwili może wskoczyć w miejsce któregoś z nich. Na razie musi być cierpliwy, ale z pewnością w głowie ma to, że Glik niebawem będzie kończyć reprezentacyjną karierę, a wtedy drzwi do pierwszego składu będą stać otworem.
Na razie były gracz "Niebieskich" musi pokazać selekcjonerowi, że zasługuje na kolejne powołania. Jeżeli w marcu przekona do siebie Sousę, to latem prawdopodobnie pojedzie na Euro 2020. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu kontuzja mogła sprawić, że dziś futbol oglądałby jedynie w telewizji.
fot. Instagram/Michał Helik