Drugi odcinek powieści kryminalnej, której akcja rozgrywa się w Chorzowie
Werner jeszcze raz uważnie przeczytał list, jaki znaleziono przy nieboszczyku.
Kochana Grażyno!
Nie miałem odwagi i siły powiedzieć Ci tego w twarz. Jak ostatni tchórz piszę więc do Ciebie list. Nawet nie wiem od czego zacząć. Po raz setny albo tysięczny powtórzę, że tylko Ciebie kocham. To, co się dzieje, nie ma związku z żadną inną kobietą. To ma związek ze sprawami, o których nie wiedziałaś, a za które teraz przychodzi mi zapłacić. Oprócz Twojej miłości, najważniejszą sprawą dla mnie jest Twoje bezpieczeństwo. I tylko z tego powodu ten list jest naszym pożegnaniem, mam nadzieję, że nie na zawsze. Muszę na jakiś czas zniknąć. Jeżeli mnie kochasz, to poczekasz. Kiedy poukładam swoje sprawy, wrócę do Ciebie i zostanę przy Tobie na zawsze, bo rozłączyć nas może tylko śmierć… Grzegorz
Z samego rana inspektor Werner pojechał do Wesołego Miasteczka. Na miejscu zbrodni uwijali się już technicy kryminalni.
- Jakieś nowe ślady? - rzucił na powitanie Werner.
Jeden z policjantów w milczeniu podał mu foliowy worek na dowody. Inspektor uważnie przyjrzał się jego zawartości i aż gwizdnął ze zdziwienia. Delikatna, złota bransoletka, przetykana perłami, mieniła się w porannym słońcu.
- Znaleźliśmy to jakieś 30 metrów od ciała, tuż koło drogi. W tej okolicy pracują czasami „panienki”. Bransoletka mogła którejś z nich spaść podczas pracy - zarechotał ze swojego dowcipu młody policjant.
- Nie gadaj bzdur. To jest prawdziwe złoto. „Panienki” nie pracują w oryginalnej biżuterii. Wyślij to do Katowic, niech sprawdzą, czy są jakieś ślady DNA - sucho rzucił Werner.
Spojrzał na zegarek i ciężko westchnął. Dochodziła godzina dziewiąta. O tej porze umówił się z Grażyną Krasowską.
Otworzyła drzwi ubrana w stary, rozciągnięty dres. W ręce kurczowo ściskała chustkę do nosa. Szara twarz i sine cienie pod oczami mówiły wszystko o stanie psychicznym kobiety. Werner starał się być uprzejmy. Nie był pewien, czy już dziś wspomnieć o liście, czy zaczekać z tym do kolejnego przesłuchania.
- Mogę Pani w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję. Radzę sobie, matka jest ze mną - odparła cichym głosem.
- Proszę powiedzieć, gdzie pracował Pani mąż? Nasi ludzie nie zdążyli jeszcze tego sprawdzić, a na podstawie dokumentów, jakie przy nim znaleźliśmy, nie można tego ustalić.
- Grzegorz od dwóch miesięcy jest… to znaczy był dyrektorem w Juwex International…
- To ta duża spółka giełdowa z Katowic? - zainteresował się Werner.
- Tak.
- Przepraszam na chwilę - przerwał inspektor i sięgnął po telefon.
- Zadzwoń do prezesa Juwex International i umów mnie na spotkanie. Powiedz, że chcę pogadać o jego pracowniku, Grzegorzu Krasowskim. Nie zdradzaj żadnych szczegółów - wydał polecenie Marcie, starszej posterunkowej, która od trzech miesięcy pracowała w jego wydziale.
- Czym się zajmował Pani mąż? - Werner wrócił do rozmowy z Grażyną.
- Obsługą prawną. Jak Pan zapewne wie z gazet, Juwex planuje fuzję z jakimś zagranicznym konsorcjum. Grzegorz był odpowiedzialny za prawne aspekty umowy. Nie znam szczegółów ale obie firmy łączą siły, aby zrealizować jakieś biznes w Chorzowie - Grażyna starała się opanować drżenie głosu.
- Czy Pani mąż miał jakichś wrogów?
- Nie miał wrogów, ale nie miał też zbyt wielu przyjaciół. Wielu zazdrościło mu pieniędzy, kariery, a niektórzy zazdrościli mu… mnie - ostatnie słowa Grażyna wypowiedziała szeptem.
Rozmowę przerwał sygnał telefonu. Werner odebrał i słuchał w milczeniu.
- Czy coś się stało - spytała Grażyna.
- Moja asystentka skontaktowała się z prezesem Juwex-u.
- Czy on wie, kto mógł zabić Grzegorza? Werner chrząknął.
- Prezes nie zna człowieka o takim nazwisku. Pani mąż tam nie pracował.
Cdn.
(poprzednia część powieści kryminalnej - link tutaj)