40-latek z Chorzowa, który dokonał tego oryginalnego testu możliwości samochodu, był trzeźwy. Dlaczego tam wjechał? Nie wiadomo. Policji tłumaczył, że z roztargnienia. Roztargnienie zaprowadziło go na prowadzącą przy Gałeczki uliczkę i... osiedlowe schody. To już bodaj trzeci przypadek w tym miejscu. Jak piszą internauci - najlepszy był taksówkarz, który swoim autem też zjechał ze schodów, zabrał urwany błotnik i... pojechał dalej. Nie zmienia to faktu, że ta droga, zdaniem mieszkańców, jest źle oznakowana i wielu kierowców się myli. Może rozwiązaniem byłoby zainstalowanie jakieś przegrody, by uchronić pieszych przed kolejnym "roztargnionym"?
Właściciel bmw najwyraźniej nie zauważył, że droga, którą jedzie - nie tylko jest przeznaczona wyłącznie dla pieszych, to na dodatek - kończy się schodami. Konieczna była pomoc lawety. Tego jeszcze nie było? Wprost przeciwnie. To nie pierwszy przypadek w tym miejscu.